poniedziałek, 19 września 2016

Big Red Tequila, Rick Riordan (57)


Dobry kryminał powinien wciągnąć, zainteresować, poprowadzić czytelnika poprzez niebanalne rozwiązanie zagadki zbrodni. Do Big Red Tequila przyciągnęła mnie okładka, która jest najlepszą częścią tej książki. To mój pierwszy kontakt z twórczością Ricka Riordana, prawdopodobnie ostatni. Dlaczego? Zapraszam do rozwinięcia.

Jackson "Tres" Navarre wraca po dziesięciu latach do rodzinnego San Antonio, żeby rozwikłać nie dającą mu spokoju śmierć ojca. Ktoś zastrzelił go przed domem na oczach Tresa, który próbując się czegoś dowiedzieć, oczywiście wpada w kłopoty.

Może zacznę od pozytywów. Moją ulubioną postacią został Robert Johnson, kot Tresa, który warczy, fuka, bawi się w rozkładanie gazet po całym domu. Spodobał mi się również klimat miejsca akcji, czyli San Antonio w Teksasie, robiło mi się gorąco na samą myśl o panującym tam upale. Język, którym posługuje się autor nie jest zły. Ale to, o czym pisze...

Tres przegląda rzeczy ojca, kilka razy czyta "listę zakupów", zaczynającą się od nazwy ich posiadłości, którą odwiedzali kiedyś raz do roku. Moja pierwsza myśl: jedź tam, szczególnie po tym, jak przyśniło ci się to miejsce! Co robi bohater? Przez 350 stron sprawdza wszystkie inne ślady, aż w końcu znajduje chwilę czasu pomiędzy jedną ćwiartką teqiuli a drugą, żeby się tam wybrać. Zdziwicie się pewnie, jeśli powiem, że coś tam znalazł... Usprawiedliwia go fakt, że przez cały czas albo jest pijany, albo lekko wcięty, albo na kacu. A co jest najlepszym sposobem na kaca? Tak w kółko.
"Sucha rozgałęziona błyskawica wystrzeliła z nieba i uderzyła w horyzont, po czym zniknęła. Zrobiłem to, co na moim miejscu zrobiłby każdy rozsądny człowiek. Założyłem okulary przeciwsłoneczne."
Początek powieści był nudny, później przez chwilę zrobiło się ciekawie, żeby od połowy znów było bardzo średnio. Bardzo lubię narracje pierwszoosobowe i nie mogę odmówić tego, że chwilami nawet się śmiałam z ironicznych żartów głównego bohatera. Niestety większość z nich wcale nie była śmieszna. Poza tym, Tres twierdzi, że on sam i butelka tequili rozwiążą zagadkę, potrzebuje tylko czasu. Ciągle jest poobijany i pijany, ale jak przyjdzie co do czego to potrafi walczyć.

Rick Riordan dziękuje za pomoc w subtelnościach hiszpańskiego, używa w tekście pojedynczych słówek w tym języku. Szkoda tylko, że nikt nie pokusił się o jakąś gwiazdkę i wyjaśnienie ich znaczenia.

Przykro mi, że taki ciekawy pomysł został w ten sposób zniszczony. Nie polecam. Chyba, że chcecie dowiedzieć się, jak to jest mieć telefon ukryty za deską do prasowania.

ocena: 2/6 (Okropny)

Big Red Tequila Rick Riordan, tytuł oryginału: Big Red Tequila, przełożył Jacek Konieczny, wyd. Galeria Książki 2016, 459 stron, 1/?

17 komentarzy:

  1. o to ja w takim razie podziękuję:)

    OdpowiedzUsuń
  2. A według mnie okładka nie jest za ciekawa ale fabuła interesująca więc jeszcze się zastanowię :)

    Blog o książkach

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurczę, a tak mnie przyciągała ta okładka, jak i tytuł! Do tego czytałam opinię, w której coś tam też było na "nie", ale ogólnie zachęcała. Po Twojej natomiast recenzji póki co przystopuję swój zapał do tej książki. :D
    Pozdrawiam,
    A.

    http://chaosmysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, bo słyszałam, że ta książka jest fajna, a poza tym lubię Riordana. Teraz nie jestem pewna, czy chcę ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Początek powieści też mnie nudził, ale ostatecznie książka nie była tragiczna i końcówka mnie wciągnęła. Osobiście polubiłam głównego bohatera i jego poczucie humoru, choć przyznam było specyficzne i nie każdemu mogłoby podpasować.
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się, że jej nie zamówiłam.
    Za Riordanem nie przepadam, a ta książka pewnie by to pogłębiła ;)
    Pozdrawiam serdecznie
    http://bookparadisebynatalia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak nie polecasz, to nawet się nie zabieram. Szkoda tracić czas na takie książki, kiedy wokół tyle ciekawych powieści! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli kot jest najlepszym bohaterem tej książki, to już się jej boję ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na razie jestem przed serią o Magnusie Chase,ale nie jestem przekonana co do tej książki. Choc minęły prawie dwa lata od premiery "Krwi Olimpu", ja nadal nie jestem wstanie wrócić do ksiązek Ricka Riordana.

    Pozdrawiam serdecznie Klaudia z bloga http://thebooksandclouds.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba nie mój klimat ;)
    justboooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. To chyba pierwsza negatywna recenzja tej książki z jaką się spotkałam. Dobrze, lubię poznać różne punkty widzenia :) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciekawi mnie inna odsłona twórczości Riordana, bo znam go jedynie z powieści młodzieżowych o bogach i herosach, ale sama nie wiem, bo tamte dupy mi nie urwały xd

    Pozdrawiam
    To Read Or Not To Read

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Cieszę się, że wyrażasz opinię na temat mojego tekstu! Nie musisz zostawiać adresu swojego bloga, zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)