niedziela, 20 sierpnia 2017

"Tajemnica wyspy Flatey" Viktor Arnar Ingólfsson (110)


Nie tak dawno temu poznałam Tajemnicę mirtowego pokoju, a podczas wakacyjnego wyjazdu (raczej w podróży i po powrocie) odkrywałam Tajemnicę wyspy Flatey. Dosyć długo już nie sięgałam po skandynawskie kryminały, więc miałam trochę obaw, bo nie jest to mój ulubiony gatunek. Decyzję o przeczytaniu książki podjęłam w momencie, kiedy w jej opisie przeczytałam o pojawiającym się motywie wikingów. Na wiosnę pisałam o serialu Wikingowie opowiadającym ich losy, który uwielbiam.

Na jednej z pobliskich wysepek znaleziono trudne do zidentyfikowania ciało. Kjartan, młody przedstawiciel prefekta, zjawia się na Flatey, żeby przyjrzeć się sprawie.

Na początku trudno było mi się przyzwyczaić do tamtejszych imion bohaterów, np. Gudjon, Benni, Ingibjorg, Asmundur. Wyspę zamieszkuje kilkudziesięciu ludzi, w większości starszych, prowadzących bardzo tradycyjny tryb życia.  W czerwcu 1960 roku, do którego przenosi nas akcja książki, do Flatey dotarły jedynie strzępki cywilizacji. Atmosfera prawie odciętej od świata zewnętrznego wysepki bardzo mi się spodobała. Autor nakreślił wyspiarzy bardzo wiarygodnie, ukazując uroki ich prostego życia. Zaciekawiły mnie również potrawy, które spożywali. 
"Kiedyś znałem człowieka, który nie jadał foczyny i kormoranów też nie, ale co jest najdziwniejsze, jadał kury i mu smakowały."
Zagadka kryminalna, stanowiąca trzon książki, okazuje się skomplikowana, a powolne odkrywanie prawdy przeplatane jest opisami życia na wyspie. Około połowy akcja książki przyspiesza, jest to ten moment, kiedy trudno się od niej oderwać. Samo rozwiązanie jest dla czytelnika bardzo satysfakcjonujące. Nie udało mi się domyślić prawdy. 

Motyw, na który najbardziej liczyłam, czyli wikingowie, również okazał się zadowalający. Na końcu każdego z rozdziałów znajduje się fragment dotyczący Flateyarbok, opisującej życie dawnych wikingów. Wycinki te mają istotne znaczenie dla akcji i rozwiązania śledztwa. 

Tajemnica wyspy Flatey liczy zaledwie 250 stron, chociaż druk jest dosyć drobny. Autor nie pokusił się o przedstawienie dokładnych portretów psychologicznych postaci, jednak wcale mi to nie przeszkadzało, bo wynagrodził mi to pojawiającymi się fragmentami sag wikingów i opisem życia na wyspie. 

O ile tekst mi się spodobał, muszę jeszcze poruszyć kwestię tej książki, jako produktu, który możecie kupić. Jedyną zaletą jest jej lekkość. Uważam, że cena okładkowa nie odzwierciedla rzeczywistej wartości wydania. 39,90 za cieniutką książkę w łamliwej okładce (moje rogi są już rozdwojone, chociaż bardzo dbam o moje książki) to według mnie zdecydowanie za dużo. Oczywiście, prawie nikt już dziś nie kupuje książek za cenę z ostatniej strony, jednak taka liczba nie powinna znaleźć się na tym wydaniu. Spójrzcie na własne biblioteczki i poszukajcie książek o tej wartości. Znalazłam u siebie kilka tańszych, a wydanych sto razy lepiej. 

Podsumowując, treść ujęła mnie motywem wikingów, a także opisem prostego życia wyspiarzy. Zagadka kryminalna okazała się ciekawa, nie udało mi się domyślić rozwiązania. Niestety cena tej książki wydaje mi się zupełnie nie adekwatna do tego, jak została wydana, dlatego jeśli rozważacie zakup - nie stracicie wiele, jeśli zdecydujecie się kupić ebooka, a wersji papierowej poszukajcie koniecznie w niższej cenie.

ocena: 4/6 (Zadowalający)

Za bezpłatny egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Helion.

Tajemnica wyspy Flatey Viktor Arnar Ingólfsson, tytuł oryginału: Flateyjargata, tłumaczenie: Jacek Godek, Editioblack 2017, 251 stron, 1/1

7 komentarzy:

  1. Czytałam niedawno tę książkę. Moje odczucia względem niej były podobne do Twoich.

    Pozdrawiam
    zakladkadoksiazek.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawi mnie ten motyw wikingów bo jeszcze nigdy nie miałam okazji czytać czegoś, co by go poruszało. Chyba się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Troszkę mam mieszane uczucia i nie wiem czy po nią sięgać, słyszałam przeróżne opinie. Raczej na dzień dzisiejszy podziękuję za tę książkę. Choć może w przyszłości moje zdanie się odmieni? Pozdrawiam serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uważam że motyw odciętego od świata miejsca bardzo pasuje do Skandynawii. Oni mają tam mnóstwo wysepek, do których jedyna droga to ta morska :) I również uważam że cena książki jest totalnie nieadekwatna! Dobrze że już widziałam przeceny, bo w życiu bym się nie skusiła na tę powieść.

    Pozdrawiam
    mowmikate

    OdpowiedzUsuń

Cześć! Cieszę się, że wyrażasz opinię na temat mojego tekstu! Nie musisz zostawiać adresu swojego bloga, zajrzę do Ciebie w wolnej chwili :)